piątek, 31 października 2014

Jak to się wydarzyło, że mopsie do Łodzi przybyło?

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie z nową, wyjątkową mopsią energią! Chciałbym się z Wami podzielić historią mojego pojawienia się u rodziców. Nie będę Wam wyjaśniał, oczywistka, skąd się biorą małe mopsiki na świecie, bo chyba wiecie, nie? Dlatego zacznę od momentu, kiedy rodzice pojawili się, by zabrać mnie do domku. Siedzicie wygodnie? Herbatka, kawka - gotowa? W takim razie zaczynamy....
Był zimowy ranek, dokładnie 21 lutego 2011 roku, niedziela. Ja, moje trzy mopsie siostry, brat i nasza mama smacznie sobie spaliśmy. Byliśmy już całkiem duzi - mieliśmy aż 6 tygodni! Całe dnie spędzaliśmy na zabawie, jedzeniu i spaniu. Myśleliśmy, że i ten dzień nie będzie się różnił od poprzednich. Aż tu nagle przychodzi pan i pani, którzy się nami opiekowali. O czymś ze sobą rozmawiali, ale nie byłem jeszcze biegły w rozumieniu ludzkiej mowy, także pozostały mi tylko domysły, o czym tak rozprawiali... Po chwili pan wziął moje rodzeństwo, włożył delikatnie do dużego koszyka i zabrał ich śpiących i niczego niepodejrzewających. Zostałem sam z mamą, do której bardzo mocno się przytuliłem i po chwili zasnąłem, pomimo że odczuwałem lekki niepokój.
Obudziłem się po jakimś czasie, przyszła pani, dała mi pyszne amciu, dlatego już całkiem wtedy zapomniałem o wydarzeniach minionego poranka. W pewnym momencie pani wróciła i wzięła mnie na ręce. Byłem troszkę wystraszony, ale i ciekawy, co kryje się za tajemniczymi drzwiami.
Nagle zobaczyłem jasny pokój i dwie nowe osoby. Nigdy ich wcześniej nie widziałem, ale wydawali się sympatyczni. Byli to oczywiście moi rodzice - mamcia od razu wyciągnęła po mnie ręce i utuliła delikatnie, po niej zaraz wziął mnie tatuś i również mnie przytulił. Poczułem się znów bezpieczny, chociaż pachnieli obco i dziwnie. Zabrali mnie ze sobą, razem z moim jedzonkiem i kocysiem, w który zostałem opatulony. Wsiedliśmy do dziwnej machiny - później dowiedziałem się, że to samochód, której na początku troszkę się bałem. Droga była dość długa, ale oczywiście, mopsim zwyczajem uciąłem sobie drzemkę na mamie. 
Po jakimś czasie zbudziłem się pod moim nowym domkiem, zostałem postawiony w dłuuugim korytarzu i nagle... strasznie zachciało mi się.... no wiecie... siku. Nie wiedziałem, co zrobić. Tu nie dało się wyczuć mopsich zapaszków. Zdecydowałem, że skręcę szybko do pomieszczenia, w którym były ciemniejsze płytki. Leciałem, ile sił w krótkich mopsich łapkach. Gdy już było po wszystkim zauważyłem, że rodzice się cieszą, a i zauważyłem, że jest obecna nowa osoba. Bardzo ważna to osobistość, a mianowicie ciocia Dziunia - pysznie się bawiliśmy i bawimy po dziś dzień. 
W ciągu najbliższych dni dowiedziałem się wielu rzeczy: że siku robi się na maty i wtedy dostaje się smakołyczki, że śpi się najlepiej z rodzicami (szczególnie przy głowie) i najważniejsze, że oni mnie strasznie kochają i zrobią dla mnie wszystko.

Tak właśnie wyglądało moje pojawienie się w Łodzi, mam nadzieję, że historia troszkę Was zaciekawiła. 
Zapraszam Was, jak zwykle, na mojego fanpage'a oraz polecam youtube'owy kanał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz